sobota, 5 stycznia 2013

Powroty. Podsumowanie roku 2012.


 
Czy ktos tu jeszcze zaglada???
 
Na poczatek chcialam Wam zlozyc zyczenia noworoczne. Kazdej z Was z oddzielna zycze duuuzo zdrowia na caly 2013 rok, bo jak sama sie ostanio przekonalam na wlasnej skorze, jak go nie ma to wszystko inne przestaje byc wazne.
 
Wracam do Was, jednak w nienajlepszej formie. Choc po swiatecznej przerwie powinnam wrocic wypoczeta, pelna nowych wrazen i z glowa pelna pomyslow, to niestety, ale w tym roku stalo sie inaczej.
 
Ostatnie Swieta Bozego Narodzenia, zaliczaja sie do najbardziej pracowitego okresu w moim zyciu,. Oprocz samych przygotowan musialam spelnic codzienne zadania jakie dotycza zapewne wiekszosci z nas.  Moze odczuwam to wlasnie w ten sposob bo byly to pierwsze moje takie swieta, pierwsze w pelni przygotowane przeze mnie. Wigilia uplynela spokojnie przy suto zastawionym stole, pierwszy dzien swiat tak samo w kilkunastoosobowej garstce gosci. Drugi mialam spedzic z mezem w gorach, w sniegu po pas, popijajac goraca czekolade, ale niestety kiedy bylismy juz w drodze, zadzwonil telefon mojego meza. No i ... odebral go. Okazalo sie, ze jego przyjaciel byl w miescie z wizyta u rodziny, a ze mial nastepnego dnia wyleciec do Montrealu, a nie widzieli sie przez ostanie 6 lat, zjechalismy z drogi i trzeci dzien z kolei pelnilam role kelnerki i podawaczki. Oczywiscie przyjaciel przyjechal z zona i dziecmi i z bratem...
 
Po swietach odetchnelam z ulga, ze w koncu przyszed czas odpoczynku. Wybralismy sie do kina na film "Hobbit" i nie wiem czy byla to dobra decyzja. Film sam w sobie byl dosc ciekawy, na pewno efektowny, ale za nami siedzial jakis mlodzieniec, ktory ciagle prychal, smarkal, wzdychal, chrychal i nie wiadomo co jeszcze i tak oto zlapalam jakiegos potwornego wirusa. W pierwszym odruchu chcialam uruchomic media (telewizje, radio, gazety) i zaczac aktywne poszukiwania, co bym mogla "zaraziciela" wlasnorecznie udusic! Jednak z godziny na godzine czulam sie coraz gorzej i zabraklo mi na to energii. Przypuszczam, ze polowa ludzi z sali kinowej wyszla zarazona. 
 
W sylwestrowy poranek obudzilam sie plujac krwia, potwornie obolalym gardlem i pekajaca glowa. Pierwsze co bylam zmuszona zrobic, to odwolac rezerwacje naszych miejsc w lokalu, w ktorym mielismy sie bawic. Nasi znajomi nie byli zadowoleni... I przyznam, ze ja tez nie, do tego stopnia ze wpadlam w jakas dziwna furie i zaczelam wyc jak male dziecko. Moja "mala czarna" jeszcze powisi w szafie dlugi czas, moja nowo zakupiona na te okazje bizuteria, ciagle jeszcze z metkami, chyba wroci do sklepu, a rajstopy moze doczekaja sie lepszych czasow. Niech to szlak trafi! Sylwestra spedzilam z termometrem w buzi popijajac z kieliszka podgrzewana wode mineralna, ale... najwazniejsze, ze w dobrym towarzystwie. Moglo byc gorzej...
 
I tak, od 6 dni leze w lozku, pije hektolitry herbaty z cytryna i miodem na przemian z mlekiem z miodem i maslem, popijam syrop z cebuli i inne, te kupne, zjadam rosol tesciowej, smaruje sie masciami rogrzewajacymi, mierze goraczke, mocze stopy w goracej wodzie, kaszle jak smok, do tego smierdze czosnkiem jak stary drwal, a do mojego domu nie ma wstepu nikt oprocz mojego osobistego malzonka, ktory pielegnuje w sobie dokladnie ta sama zaraze.. Widzialam lekarza, pobral mi jakies wymazy i powiedzial ze skontaktuje sie ze mna jesli to grypa, do tej pory nie zadzwonil wiec chyba nie jest to tak powazne jak mi sie wydaje. W kadym badz razie, po raz pierwszy w zyciu mialam wrazenie, ze (doslownie) umieram z goraczki, czulam jak trace przytomnosc i nie zycze tego nawet... temu co mnie zarazil.
 
Jak same widzicie rok zaczelam "nieciekawie", ale mam nadzieje ze bedzie lepiej. Zadnych postanowien noworocznych nie uczynilam, bo nie mialam do tego glowy, ale na pewno jeszcze o tym pomysle. 
 
Poki co, postanowilam zeszly rok podsumowac TAG-iem, ktory krazy ostanio w blogosferze i bardzo chetnie zagladam do Waszych odpowiedzi na niego. Oto on:
 
Podsumowanie roku 2012:
 
Dominujące uczucie w 2012 roku?
Niestety, zmeczenie.
Co zrobiłaś po raz pierwszy w 2012 r.?
Plywalam na desce z zaglem.
Czego nie zrobiłaś w 2012 r.?
Nie zaczelam nic trenowac, a tak sobie obiecalam...
Słowo roku?
"Whatever!" uzywane w sytuacjach kiedy czesto "rence opadywuja".
Przytyłaś czy schudłaś?
Przytyłam, potem schudlam, potem znow przytylam. Czyli jak zwykle.  
Miasto roku?
Toronto.
Odwiedzone miejsca?
Glownie zakamarki Kolumbii Brytyjskiej, nie mialam czasu na "wybycie" gdzies dalej i na dluzej.
Ekscesy alkoholowe?
Zadnych.
Włosy dłuższe czy krótsze?
Dluzsze niz kiedykolwiek.
Wydatki większe czy mniejsze?
Zdecydowanie wieksze.
Wizyty w szpitalu?
Jedna, 24godzinna, pod obserwacja.
Miłość?
Stala i dojrzala.
Osoba, do której dzwoniłaś najczęściej?
Eve
Z kim spędziłaś najpiękniejsze chwile?
Z A.
Z kim spędziłaś najwięcej czasu?
Z A.
Piosenka roku?
Książka roku?
Alchemik
Serial roku?
Nie ogladam seriali.
Stwierdzenie roku?
Zyje sie tylko raz.
Trzy rzeczy, z których równie dobrze mogłabyś zrezygnować?
Podjadanie slodyczy, pozne chodzenie spac i kawa na miescie.
Najpiękniejsze wydarzenie?
Halloween!
2012 jednym słowem?
O.o. :)
 
xoxo.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Droga Czytelniczko (tudziez Czytelniku),

dziekuje Ci bardzo za pozostawienie komentarza pod moim postem. Jest on dla mnie motywacja do rowijania tego bloga. Jesli masz jakies pytania, postaram sie na nie szybko odpowiedziec.