Poniedzialek, 11 lutego, godzina 17.30, Vancouver, Kanada.
Przypomnialo mi sie, ze zapomnialam cos kupic, wiec zalozylam kalosze, kurtke, wzielam parasol i wyruszylam do pobliskiego sklepu. Po drodze zrobilam zdjecie, zeby pokazac Wam z czym przyszlo mi sie zmagac od conajmniej 4 miesiecy. Kazdy dzien wyglada tak samo. Ciemno, szaro, buro i mokro jak cholera.
W sklepie dokonalam zakupu kosmetycznego. Filtr Neutrogena o faktorze 110! Nie, nie... Nie jestem wampirem. Potrzebuje go bo... Ale o tym zaraz.
W drodze powrotnej do domu zostalam ochlapana woda z kaluzy przez przejezdzajacy autobus i w glowe wbila mi sie piosenka Marylki :
"Do łezki łezka,
aż będę niebieska
w smutnym kolorze blue,
jak chłodny jedwab,
pustego nieba
zaśpiewam kolor blue. "
aż będę niebieska
w smutnym kolorze blue,
jak chłodny jedwab,
pustego nieba
zaśpiewam kolor blue. "
Nie popsulo mi to jednak humoru bo juz jutro o (mniej-wiecej) tej samej porze kola mojego samolotu dotkna rozgrzanej sloncem ziemi miasta Panama (w kraju Panama zeby bylo ciekawiej). Choc krotkie, to na pewno wakacje zrobia mi dobrze. Pakujac sie ciagle podspiewuje ta piosenke, ale jestem pewna, ze przejdzie mi z momentem, jak zobacze to, na co tak dlugo czekalam czyli SLONCE!
10 dni pod palmami z moczeniem tylka w wodzie i chodzenia po bielutkim rozgrzanym piasku. Wiem, ze mi zazdroscicie. Nie musicie tego pisac. Sama sobie zazdroszcze! To moja ostatnia chwila, aby moc celebrowac swoj byt jako samodzielna jednostka i nie zamierzam tego czasu przegapic. To ja Was tu zostawiam i znow znikam.
Do szybkiego napisania. ;)
***
Ps. Strrrrrasznie Wam wszystkim dziekuje za gratulacje pod ostanim postem. Wasze zyczenia mnie uskrzydlily! I nie tylko mnie. Moja pociecha podrygiwala z radosci kiedy odpisywalam na komentarze!